Zacznijmy od początku. Poznaliśmy się ze sobą jakoś w listopadzie zeszłego roku. Wtedy jeszcze nikt by nie pomyślał o tym, że kiedykolwiek będziemy razem. My sami przechodziliśmy obok siebie, można powiedzieć, że obojętnie. Któregoś razu Łukasz napisał do mnie czy nie chciałabym pójść z nim na miasto. Zgodziłam się, ponieważ akurat byłam w Elblągu. Gdy się spotkaliśmy od razu było czuć jakąś chemię między nami. Po pierwszym spotkaniu, nadszedł czas na kolejne i kolejne. W końcu dałam się zaprosić na Sylwestra. Zaczęliśmy być razem! Na początku było mi bardzo ciężko, gdyż to był mój pierwszy partner w życiu. Owszem, natykałam się na paru nieodpowiednich chłopców, ale nie warto na ten temat dyskutować. W moim i Łukasza związku, jak w sumie w każdym nadchodziły chwile słabości, kłótni, płaczu. Ale zaraz po tym pojawiał się uśmiech i myśl tego, jakie szczęście ma się przy sobie. Zaufajcie, przez pół roku związku jestem w stanie powiedzieć, że był to najpiękniejszy okres w moim 19-letnim życiu. Wszystkie przeżycia, wyjazdy, poznawanie nowych ludzi, a przede wszystkim uczucie, zrozumienie, bliskość, pomoc. Nie zamieniłabym tego na nic w świecie. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że przed spotkaniem Łukasza straciłam jakąkolwiek wiarę w to, że kogoś znajdę. I wiecie co? Przestałam szukać i miłość sama przyszła :) To jest chyba najpiękniejsze.
Pewnie każdy z nas zna takie przysłowie: "Miłość jest jak narkotyk". Zdecydowanie jest to prawdą. Miłość uzależnia, czujesz, że nie dasz rady bez niej żyć, nie wyobrażasz sobie bez niej dnia. Naprawdę, życzę wszystkim wyżej opisywanego uczucia. Jeśli już tego doświadczycie, będziecie najszczęśliwsi na calutkim Bożym świecie. Tylko pamiętajcie, nie szukajcie, sama przyjdzie! ;)
Snapchat - arentowicz